Liść maliny, który popijałam sobie od 34 tygodnia ciąży podobno łagodzi bóle przy porodzie i zmiękcza szyjkę macicy. Czy działa? W sumie trudno mi określić ponieważ był to mój pierwszy poród i nie mam porównania. Tak czy inaczej na pewno nie zaszkodzi, więc może warto go pić, tym bardziej, że nie jest to jakiś ekstra wydatek, bo paczuszka kosztuje około 3 zł.
To co mogę z całą pewnością powiedzieć, to że w 37 tygodniu ciąży miałam już mięciutką szyjkę macicy i lekarz "przewidział", że mogę urodzić przed terminem. A jak wyglądał sam poród? Około 23.00 odeszły mi wody płodowe. Około godziny 1.00 leżałam już na porodówce z rozwarciem na jeden palec. Dostałam czopki przeciwbólowe i tak drzemałam z przerwami na mało bolesne skurcze do 6.00. Po 6.00 poszłam na pół godziny pod prysznic i zaczęły się już konkretne skurcze co chwilę, od tamtej pory już nie spoglądałam na zegarek. Troszkę pocierpiałam, popłakałam, błagałam żeby ktoś mi pomógł i kiedy zjawiła się położna i kazała wgramolić się na łóżko, skurcze odpuściły całkowicie. Podali mi kroplówkę i za chwilę (o 9.40) Oliwka była na świecie. Po krzykach, które dochodziły przez całą noc z sali obok stwierdzam, że nie było u mnie tak źle :-)
Bardzo chciałam urodzić naturalnie, bo przez 9 miesięcy czekałam na tą chwilę, kiedy położą mi na piersiach moje dzieciątko i w końcu będę mogła ją zobaczyć, doznać tej cudownej chwili. Żałuję tylko tego, że nie mam zdjęcia Oliwki z pierwszych minut życia. Niestety Krzyś już wioząc mnie na porodówkę zrobił się zielony z przerażenia, więc ustaliliśmy, że darujemy mu więcej wrażeń :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz