Pierwsze wyjście do centrum zapowiadało się ekscytująco. Miałam do załatwienia kilka spraw, a pogoda w sam raz żeby zabrać ze sobą Oliwkę. No to pojedziemy autobusem:-) Oczywiście moja mama nasiała paniki jak to jej mała córeczka (jestem najmłodsza i zawsze będę mamy małą córeczką) poradzi sobie sama w "wielkim mieście". Niestety moje zapewnienia zdały się na nic, że są na świecie miliony kobiet, które świetnie radzą sobie same, więc i ja sobie poradzę . Poszłyśmy na kompromis i mama odprowadziła nas do autobusu "Pomogę Ci chociaż wsiąść"- powiedziała. I tak też zrobiła.
Mimo iż podjechał autobus niskopodłogowy z trudem byłoby mi się wgramolić do niego z wózkiem. Ależ mama była szczęśliwa, że jej pomoc okazała się niezbędna. Bałam się, że postanowi pojechać ze mną, bo jak ja teraz wysiądę? :-) No i rzeczywiście łatwo nie było. Pan autobusiarz był na tyle miły, że stanął 10 cm od chodnika, czyli między autobusem a chodnikiem dzieliła nas olbrzymia przepaść, w którą oczywiście wpadły mi koła. Na szczęście są życzliwi ludzie na tym świecie.
Kolejną "przyjemnością", która nas spotkała to dziurawe chodniki. Jako kierowca psioczyłam na te paskudne drogi nie zdając sobie sprawy, że chodniki wyglądają jeszcze gorzej. Tak, Kuleczka lubi kiedy ją troszkę wytelepie w wózeczku, ale bez przesady nie aż tak, że prawie może wypaść z wózka. Nie wspominając już o potwornie wysokich krawężnikach i braku podjazdów na chodnik.
No to Oliwko pójdziesz z mamusią do banku. Oczywiście do banku prowadzą schody więc wózeczkiem już nie wjedziemy.
W sklepie zamiast szerokiej bramki, dzięki czemu swobodnie byłoby nam wjechać, bramka obrotowa, a obok bramka dla wózków sklepowych. Jakoś wjechałyśmy. Ciekawa tylko jestem jak ma do tego sklepu wjechać osoba na wózku inwalidzkim? Wyjazd ze sklepu również do najprostszych nie należał, bo przejście przy kasie było tak wąskie, że ledwo się przecisnęłyśmy wózkiem.
Takie to pierwsze wrażenia. Człowiek nawet nie zdawał sobie sprawy ze wszystkich utrudnień, które czyhają na wózki dziecięce i inwalidzkie. Mimo wszelkich niedogodności, mamo! Poradziłyśmy sobie :-)
Polska, niestety to kraj nietolerancyjny.Nie myśli się o wózkach inwalidzkich.Same przejścia podziemne w moim mieście- jest ich wiele, ale nie spotkałam żadnego przystosowanego do wózków...niestety, żal i wstyd:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://dzidziastyle.blogspot.com/
Zgadza się. Oczywiście są podjazdy na schodach, ale są tak strome, że ewentualnie można sprowadzić po nich rower. Nie ryzykowałabym z wózkiem dziecięcym, a co dopiero na wózku inwalidzkim. Żal i wstyd.
UsuńZgadzam się! Niestety nie tylko u Ciebie takie chodniki czy wąskie przejścia, a już o wysokich u stromych schodach do banku czy pocztę nie wspomnę.. gdzie tu tolerancja, no gdzie?! :(
OdpowiedzUsuń